Wywiad z Kamilem Cywką

Wiele zagrożeń spotykamy w książkach, filmach czy grach. Czy jednak zastanawialiście się nad tymi, które mogą przydarzyć się nam w prawdziwym życiu?
By poznać trochę brutalności prawdziwego życia, postanowiłem porozmawiać z autorem książki “Bękart” – Kamilem Cywką.


Łukasz: Witaj Kamilu. Ostatnio miałem przyjemność przeczytać Twoją książkę “Bękart”. Czy mógłbyś na początek coś o niej powiedzieć?

Kamil: “Bękart” to powieść społeczna, gatunek nieco zapomniany w polskiej literaturze współczesnej. Akcja rozgrywa się w latach 1994-2006 na Bronowicach, w tamtym czasie jednej z najniebezpieczniejszych dzielnic Lublina. Książka traktuje o różnych problemach, m.in. o alkoholizmie, trudnym życiu na osiedlu, dojrzewaniu. Jest też ciekawa kroniką tamtego okresu: wczesnego polskiego kapitalizmu, subkultur, zmian społeczno-gospodarczych.

Ł: Jak sam wspomniałeś, w książce poruszasz dość ciężki temat, z którym każdy z nas spotkał się w mniejszym, lub większym stopniu. Co skłoniło Cię do poruszenia go i to w swoim debiucie literackim?

K: Tak, to ciężki temat. Spotykam się z opiniami, że sama książka też jest trudna, ale za to naznaczona realizmem, momentami wręcz naturalistyczna. Nie ukrywam, że jest w niej sporo wątków autobiograficznych, stąd pomysł ubrania w większości własnych przeżyć i obserwacji w fabułę i osadzenia jej w miejscu, które znam na wylot, od wczesnych lat dzieciństwa. Także o “Bękarcie” można śmiało powiedzieć, że to książka oparta na faktach. A że to i owo przeżyłem, stwierdziłem, że warto się tym podzielić. Co ciekawe, tak ciężka książka, jaką jest “Bękart”, zbiera świetne recenzje, co mnie oczywiście bardzo cieszy. Może ludzie trochę zatęsknili za powieścią społeczną?

Ł: Miejsce jest Ci bliskie i znane, a jak z bohaterami? Czy wszyscy wzorowani są na ludziach, których znasz, bądź znałeś, czy jednak pojawiły się postacie w pełni fikcyjne?

K: To częste pytanie. Zawsze przestrzegam przed traktowaniem “Bękarta” jak reportażu. Koniec końców to jednak beletrystyka, powieść pełną gębą. Oprócz sytuacji wziętych z życia niemal jeden do jednego są też oczywiście wątki zmienione lub wymyślone na potrzeby fabuły. Z kolei postacie mają swoje pierwowzory, ale bywa, że stanowią zlepek różnych osób z różnych okresów. Odradzam zatem, zwłaszcza moim znajomym, prób doszukiwania się swojej osoby w tej powieści. Ale i tutaj zdradzę, że główny bohater ma wiele wspólnego ze mną.

Ł: Wspomniałeś, że książka ma sporo wątków autobiograficznych oraz, że główny bohater ma z Tobą wiele wspólnego. Nie bałeś się “przelać na papier” części swojego życia w takim świecie, jaki przedstawiłeś?

K: Nie. Minęło wiele lat od tamtego okresu oraz od postawienia ostatniej kropki. Napisanie “Bękarta” było dla mnie swoistym rachunkiem sumienia, rozliczeniem z pewnym etapem mojego życia. Niczego się wstydzę, ani niczego nie żałuję. Mimo że książka opisuje trudne przeżycia, to uważam, że miałem piękne dzieciństwo i okres dojrzewania. Zwłaszcza ludzie, którzy pamiętają tamten okres, odnajdą w książce wiele ciekawych wątków i nie raz uśmiechną się z sentymentem, jak fajnie się kiedyś żyło – w czasach, gdy nie było Internetu, telefonów komórkowych, a najnowszą konsolą był Pegasus.

Ł: Poza pisaniem, zajmujesz się również prowadzeniem swojego bloga, który na celu ma “promowanie wolności, samodzielnego myślenia oraz świadomego życia we wszystkich jego aspektach.”. Mógłbyś powiedzieć nieco o tej inicjatywie?

K: Tak, prowadzę bloga pod adresem www.kamilcywka.pl. Założyłem go, bo nie chciałem tracić kontaktu z pisaniem w przerwie pomiędzy “Bękartem” a kolejną powieścią. Z czasem wokół bloga zebrała się prężna społeczność inteligentnych, oczytanych ludzi, szeroko pojęta wolnościowa prawica, zatroskani obywatele. Na blogu poruszam tematy w większości przemilczane przez media głównego nurtu. Dominującymi tematami są ekonomia, polityka, gospodarka i sprawy społeczne. Także jest to już mój stały projekt, którego nie zamierzam porzucać. Prowadzę go całkowicie non-profit, za to zgromadził już duży kapitał intelektualny i społeczny. Myślę, że w tym roku przekroczę milion wyświetleń.

Ł: Wspomniałeś o kolejnej powieści. Czy mógłbyś nam coś o niej powiedzieć?

K: Na razie jest na etapie koncepcyjnym, kotłuje się w mojej głowie. Mogę zdradzić jedynie, że będzie to zupełnie inna powieść niż “Bękart”. Mój debiut przyjął się tak dobrze, że wiele osób podpytuje, czy będzie kontynuacja. Nie będzie. Chciałbym się rozwijać jako autor. Nie chcę też zostać zaszufladkowany. Mam jeszcze czas, by poeksperymentować, pobawić się formą. Być może w przyszłym roku czytelnicy zobaczą mnie w innej odsłonie – w ramach takiego, powiedzmy, przerywnika planuję wydać swój debiutancki tomik poezji. A druga powieść pewnie za kilka lat. Nigdzie mi się nie spieszy. Jestem perfekcjonistą. Swoim nazwiskiem staram się firmować wyłącznie w stu procentach dopracowane rzeczy. No dobra, zdradzę jeden szczegół: moja druga powieść będzie nawiązywać do tematyki poruszanej u mnie na blogu.

Ł: Nie myślałeś może, by spróbować swoich sił w fantastyce?

K: Nie wiem, dla mnie forma jest tylko narzędziem. Na co dzień nie czytam tego typu literatury. Ale cenię fantastykę. To prężny gatunek literacki. Ma sporo czytelników. Ostatecznie nie wiem, jaką formę wybiorę, zapewne taką, którą najlepiej poniesie to, co mam do przekazania.

Ł: Powiedziałeś już trochę o książce, blogu i planach na przyszłą powieść. Mógłbyś powiedzieć nam nieco o sobie? Czym się zajmujesz, kiedy nie piszesz i kiedy nie prowadzisz bloga?

K: Zawodowo zajmuję się tłumaczeniami, uczę też języka angielskiego. Lubię sport. Całe życie grałem w piłkę nożną, a ostatnimi czasy wkręciłem się w bieganie. Sporo pracuję, ale zawsze znajdę czas, by porozmyślać albo zrelaksować się przy dobrej książce. Jestem też fanem dobrej, mocnej kawy i niszowych browarów, najlepiej warzonych na miejscu.

Ł: Twój debiut bardzo dobrze się przyjął wśród czytelników. Czy miałbyś jakąś radę dla osób, które dopiero raczkują w pisaniu?

K: Tak. Pamiętajcie, że nie ma czegoś takiego jak wena. Wenę trzeba sobie umieć zorganizować. Pisanie to jest rzemieślnictwo, ciężka praca. Systematyczność, regularność popłacają. Piszesz regularnie, to prace posuwają się do przodu. Nie piszesz, a czekasz na mityczną wenę, to nic się nigdy nie wydarzy. W sumie podobnie jak w życiu – ponoć fart to miejsce, gdzie spotykają się przygotowanie z szansą.

Ł: Na koniec chciałbym Ci podziękować za poświęcony czas i życzyć, by przyszła powieść odniosła taki sam, lub większy sukces, jak “Bękart”!

K: To ja dziękuję.

 

Chcesz być na bieżąco z działalnością Kamila?

Wbijaj: http://kamilcywka.pl/

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

thadstark