Krwawe morderstwa w stylu lat 80. MaxXxine (2024)
MaxXxine, czyli krwawy kryminał osadzony w czasach disco
MaxXxine (opis): Kontynuując swoją karierę, aktorka porno, Maxine Minx, stara się dostać rolę w normalnym filmie. Kiedy jej się to udaje, wokół dziewczyny zaczynają dziać się dziwne rzeczy. Tajemniczy morderca grasuje i poluje na gwiazdy Hollywood. Cała ta sytuacja może wyjawić mroczną i krwawą przeszłość Maxine.
Filmowa trylogia, której podjął się Ti West, ma w sobie ciekawy klimat. Każdy z filmów tak naprawdę opiera się na zupełnie innych założeniach. X z 2022 roku miał być tajemniczym horrorem, co wyszło nieźle. Pearl z tego samego roku miała w sobie dużą dozę obyczaju i dramatu, co wypadło jeszcze lepiej. Maxxxine natomiast miał w sobie połączyć kryminał i grozę, co niestety miało swoje mankamenty.
W filmie został oddany klimat 80. który aż wylewał się z ekranu. W pewnym momencie odniosłem wrażenie, że film ma w sobie więcej klimatu tych czasów, niż same te czasy. Było to lekko przerysowane i nieco namolne, co miejscami trochę przytłaczało.
Sama historia kontynuuje to, co mieliśmy okazję obejrzeć w części pierwszej. Do pewnego momentu historia fajnie szła do przodu, niosąc ze sobą sporą dawkę tajemnicy. W pewnym momencie pomysł po prostu siadł, a wykorzystane rozwiązanie były dość rozczarowujące. Mówię tu głównie o końcówce, która niestety zawiodła.
Największą zaletą filmu jest gra aktorska, a konkretnie występ aktorki Mia Goth, która wcieliła się w główną bohaterkę. Moim zdaniem Mia dobrze czuła się w swojej roli i grała przekonująco. Zdecydowanie jest to aktorka wielu talentów, co pokazała na przestrzeni wszystkich trzech części.
Niestety produkcja, choć wizualnie i aktorsko udana, mocno nie dociągnęła na płaszczyźnie fabularnej. Samego horroru też tu było niewiele. Gatunkowo nazwałbym film raczej krwawym kryminałem niż horrorem. Jakościowo produkcja odstaje od poprzednich filmów, a szkoda. Pomysł był, tylko gdzieś czegoś zabrakło.
Moja ocena: 5/10
Trailer: