Wędrowałam z zombie (1943)
Mieszkający na jednej z Karaibskich wysp właściciel plantacji Paul Holland zmaga się z niecodziennym problemem. Jego żona Jessica zachorowała i nikt nie do końca wie co jej dolega. Stan kobiety daleki jest od normalnego, a objawia się olbrzymią apatycznością i brakiem możliwości nawiązania kontaktu. Do opieki nad Jessicą zostaje zatrudniona pielęgniarka Betsy, która szybko orientuje się w tutejszej religii voodoo, a najbardziej zaciekawiają ją istoty zwane zombie.
Bazująca na wierzeniach voodoo produkcja Wędrowałam z zombie z roku 1943, wyreżyserowana przez Jacques Tourneur, to mroczna i niezwykle klimatyczna historia, w której groza dotyczy kruchości nas samych. To, że postać zombie nie była kiedyś tym, czym jest teraz, to żadna nowość. Voodoo zombie, mimo wielu różnic, to wciąż przerażający wątek, który wciąż straszy. Czy film, mimo upływu lat, cały czas budzi podziw? Jak najbardziej!
Nim zombie stały się tym, czym są teraz, ich geneza wyglądała zupełnie inaczej. Zamiast walki z żywymi i zajadaniem się ludzkim mięsem, były one postrzegane jako bezduszne, lecz wciąż żywe stworzenia, które stanowiły tanią siłę roboczą. Sam obraz zombie pojawił się w światowej kinematografii w roku 1932 za sprawą Victora Halperina i jego filmu White Zombie.
Początkowo większość produkcji o zombie były w wielu aspektach bardzo do siebie podobne. W przypadku Wędrowałam z zombie nic się nie zmieniło pod tym względem. Jest nieświadoma świata jaki ją czeka młoda i atrakcyjna kobieta, która dociera na egzotyczną dla niej wyspę, gdzie przyjmuje i gości ją bogaty mężczyzna. Oczywiście natrafia ona na nieznaną do tej pory religię, w której pojawiają się postacie przedstawione jako zombie. Nieodłącznym elementem tego typu kina jest też wątek miłosny.
Produkcja dobrze oddaje to, co w latach 40-50 było istotne dla widza. Egzotyczny i okryty tajemnicą klimat oraz strach przed nieznanym. Wszystko podkreśla wysokiej jakości gra aktorska i dobrze dobrana muzyka. Olbrzymim plusem jest także sceneria i o dziwo charakteryzacja, która głównie widoczna jest tylko w jednym przypadku. Nie zmienia to jednak faktu, że wzbudza ona pewne obawy podczas seansu i daje do myślenia nad kruchością naszej samokontroli.
Ciężko jest się do czego przyczepić. Film różni się od dzisiejszych produkcji, a to dlatego, że ma on niemal 80 lat, co naprawdę wiele zmienia. Mimo to całość wciąż budzi podziw pod wieloma względami, oraz strach. Wystarczy wczuć się w panujący klimat i dobrze dobraną muzykę, a gwarantuje, że seans na pewno będzie udany.
Podsumowując, Wędrowałam z Zombie to solidny tytuł o zombie, który z pewnością zostanie doceniony nie tylko przez miłośników starych horrorów. Warto zagłębić się w genezę postaci zombie w kinematografii (oraz popkulturze), a produkcja Tourneura to na pewno dobry wybór.
Moja ocena: 7/10