Historia mściciela zza grobu w nowej i świeżej odsłonie. Kruk (2024)
Kruk (2024), czyli nowe spojrzenie na historię, którą pokochali widzowie przeszło 30 lat temu
Kruk (opis): Shelly Webster skrywa tajemnicę, przez którą ścigają ją bardzo niebezpieczni ludzie. Jako kryjówkę, Shelly celowo trafia do ośrodka dla osób uzależnionych, gdzie poznaje Erica Dravena. Dwójkę młodych ludzi zaczynają łączyć coraz silniejsze uczucia. Po odkryciu przez prześladowców miejsca pobytu dziewczyny Shelly wraz z Erickiem uciekają. Sielanka miłości nie trwa jednak wiecznie. Kochankowie zostają zamordowani, a Eric dostaje możliwość pomszczenia siebie i swojej ukochanej.
Przed seansem nie odświeżyłem sobie oryginalnego filmu z Brandonem Lee ani nie zapoznałem się z komiksem. Chciałem podejść do nowej produkcji z czystym spojrzeniem. Martwiło mnie wiele negatywnych opinii, które już zdążyły się pojawić. Nie zrażony tym udałem się na seans do kina.
Historia miłości, która w brutalny sposób zostaje przerwana, to dość wdzięczny temat w kinie. Można go ukazać na wiele różnych sposobów, a przeszkód tak naprawdę niema zbyt wiele. W przypadku nowej produkcji Sandersa chodzi o adaptację komiksu, a także reboot kultowego w sercach wielu widzów filmu. Choć można się przyczepić do wielu rzeczy, ostatecznie nowe spojrzenie na Kruka naprawdę przypadło mi do gustu.
Zacznijmy od tego, co zrobiło na mnie wrażenie. Przede wszystkim koncepcja postaci Kruka, jego wizualny aspekt i sam element zaświatów. Bill Skarsgård naprawdę dobrze odegrał swoją postać, a także emocje, które było widać i czuć po bohaterze. Eric w tym wykonaniu nie jest mocarzem, który nagle wszystko wie i radzi sobie bez zarzutu. Podobał mi się ten nieidealizm i niezdarność bohatera, bo nadało to pewnego realizmu.
Na plus także muzyka, krwistość i klimat zaświatów. Koncepcja głównego antagonisty także do mnie przemówiła. Ogólnie film ogląda się dobrze, jeżeli nie oczekuje się wielkich morałów, zwrotów akcji i ogólnie górnolotnego seansu. Kruk był czystą rozrywką w 1994 roku i pozostał nią teraz. Film zdecydowanie przyjemny dla oka i ucha.
Niestety trudno mi wyrazić uznanie względem całej fabuły. Kilka logicznych potknięć, a także mało wiarygodna więź między dwójką zakochanych trochę psuła mi przyjemność z oglądania. Relacje Ericka i Shelly były zbyt naiwne i nie przekonało mnie to, by uwierzyć w prawdziwą siłę miłości, która była tu kluczem. Zbyt wiele chciano pokazać, by wszystko wyszło dobrze. Gdyby zrobione wszystko tak, jak miało to miejsce w oryginale, myślę, że film mógłby wiele zyskać.
Mimo kilku wad wciąż nie rozumiem aż tak niskich ocen i fali krytyki względem produkcji. Dla mnie ten film oraz pierwszy Kruk to zupełnie inne produkcje, których nie powinno się ze sobą zestawiać. Tegoroczna premiera jest rebootem, a nie remakiem, więc w moim odczuciu dobrze wykonała swoje zadanie. Dostaliśmy historię inną, świeższą i z innej perspektywy, w innych czasach i nastawioną na coś innego, niż pierwowzór, bo taki był plan i tak to odebrałem.
Warto obejrzeć nowego Kruka. Nie ma sensu zrażać się wydmuchanym jak dla mnie negatywnym odbiorem, tylko podejść do filmu jako do nowej, zupełnie innej wizji naprawdę intrygującej historii.