Szalona zabawa z makabrycznym zwieńczeniem. Diabelski Młyn (2023)

Diabelski Młyn, czyli historia grzechów przeszłości, które upominą się o sobie w teraźniejszości

Diabelski Młyn (opis): Grupka przyjaciół, za sprawą wygranej w konkursie, realizuje jedno ze swoich marzeń – całe wesołe miasteczko na wyłączność. Ich przewodniczką zostaje Fiona, stara znajoma, z którą są pokłóceni. Nie zważając na tę drobną niedogodność, nastolatkowie postanawiają się bawić na całego. Okazuje się, że poza nimi w miasteczku grasuje ktoś jeszcze, kto w przebraniu lalki chce wymierzyć sprawiedliwość na grupce, za grzechy wyrządzone przez nich w przeszłości.

Slasher to gatunek, który rządzi się swoimi prawami. Wiele można mu zarzucić, lecz od lat podbija on serca miłośnikom horroru. Nie zważają oni na potknięcia w scenariuszu, absurdalne zachowanie bohaterów, czy nieścisłości logiczne w historii. Chodzi o przyjemną rozrywkę, podczas której obserwujemy zmagania bohaterów z mordercą, który nie zawsze ma sensowne podstawy swoich działań. Tym razem swoich sił w ukazaniu tego popularnego niegdyś schematu gatunkowego podjął się szwedzki reżyser Simon Sandquist w swoim filmie Diabelski Młyn.

Przy podejściu do filmu nie oczekiwałem absolutnie niczego. Spodziewałem się wtórności, przewidywalnego scenariusza, mało wyróżniających się bohaterów, ale za to przyjemnie brutalno-krwistej rozrywki. Okazało się, że po części dostałem dokładnie to, co podejrzewałem, że dostanę. Niestety zawiodłem się w stosunku do ostatniego z wymienionych wcześniej punktów.

Zacznijmy jednak od tego, co przypadło mi do gustu. Sceneria wesołego miasteczka to wdzięczne miejsce, na osadzenie w nim horroru. Wszelkie atrakcje stanowią ciekawą alternatywę kryjówek dla chcących przeżyć bohaterów. Sama wizja na antagonistę jest ciekawa i wizualnie została fajnie przedstawiona. Maska lalki naprawdę może przerazić, a ta wykorzystana w filmie pod tym względem naprawdę nieźle wypadła.

Niestety z pozytywów to byłoby tyle. Cała reszta stanowi kalkę całej masy innych tworów z tego gatunku, która na dodatek ma wiele wad. Bohaterowie są mało przekonujący, a także niezbyt ciekawie zarysowani jako indywidualne charaktery. Nikt niczym szczególnym się nie wyróżnia i losy każdego z nieszczęśników są nam całkowicie obojętne. Nawet próba wciśnięcia w całość wątku romansu pomiędzy postaciami była płytka i niepotrzebna.

Motywacja mordercy może i była uzasadniona, lecz w moim odczuciu scenarzyści za bardzo poszli na łatwiznę. Żadnego zaskoczenia w przewidywaniu tego, kto krył się za maską, ani tego, jak ostatecznie skończy. Nawet próba stworzenia wrażenia zaskoczenia przy jedynym chyba plot twiście, nie była niczym wyjątkowym. Ten element filmu może mnie nie rozczarował, ale też nie wywołał niczego pozytywnego.

Najgorsza chyba w tym wszystkim była muzyka. Odniosłem wrażenie, że podczas postprodukcji twórcy otrzymali nie tę ścieżkę dźwiękową, która miała się znaleźć w filmie i mimo to wykorzystali otrzymany materiał. Nic do siebie nie pasowało, a próba wczucia się w klimat sceny już od pierwszych dźwięków była skazana na porażkę. Nie sądziłem, że kiedykolwiek spotkam się z takim zabiegiem, lecz jak widać, w końcu się udało.

Jeżeli kogoś fascynują slashery i lubi tę pozbawioną logiki rozrywkę, to seans Diabelskiego Młyna nie będzie kompletną stratą czasu. Nie można jednak spodziewać się niczego ponadprzeciętnego. To po prostu kolejny, niewyróżniający się niczym tytuł, który szybko zniknie wśród wielu o wiele lepszych i ciekawszych produkcji.

Moja ocena: 4/10

Trailer:

Odwiedź mnie na:

Facebook

Instagram

Tik Tok

YouTube

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

thadstark