Nikt nigdy nie spodziewał się tego, że martwi powstaną z grobów. Zaniedbanie? Taka kolej rzeczy? Sprawą zajmują się bogowie, jednak zanim posprzątają stworzony przez siebie bałagan, po ziemi zaczynają stąpać zombie, rozpoczynając swoje drugie, nieco podgniłe życie. Maverick, jako jeden z nich, nie do końca rozumie co się dzieje. Całkowita utrata pamięci, na skutek potężnego uderzenia łopatą przyprawia go o dezorientację. Nie wie kim był i co ma dalej ze sobą zrobić. Dopiero pomoc gadającego czerwia pomaga mu postawić pierwsze kroki, które później przerodzą się w prawdziwą rewolucję żywych trupów.
Debiutancka powieść autorstwa Anny Kapes, to mieszanka gatunkowa zupełnie odbiegająca od wszelkich schematów książek o zombie. Znajdziemy tu elementy fantasy, kryminału czy nawet komedii. Dlaczego odbiegająca? Otóż nie występuje tu stereotypowy żywy trup, a myśląca i niełaknąca ludzkich mózgów postać, która niewiele różni się od zwykłego człowieka. Czy przedstawienie takiego obrazu apokalipsy zombie było dobrym posunięciem? Raczej tak.
Historia opisana w książce opowiada o Mavericku, który powstał z grobu nie wiedząc nic o samym sobie, ani o otaczającym go miejscu. Jego porachunki z mafią skończyły się śmiercią, jednak teraz powrócił do świata żywych, jako zombie. Nie pragnie rozlewu krwi, potrafi mówić i myśleć, tak więc daleko mu do stereotypowego żywego trupa. Jedyne czego chce, to odnalezienia sensu swojego nowego życia, które coraz bardziej skłania go do przeprowadzenia rewolucji swojej rasy. Pomoże mu w tym pewna dziewczynka imieniem Cillian, która choć martwa, wcale na taką nie wygląda.
Nie ukrywam, że biorąc do ręki książkę, która jest jednocześnie debiutem autorki, podchodzę do niej zupełnie inaczej, niż w przypadku doświadczonych pisarzy. Przymykam oko na wiele kwestii, i nie biorę ich pod uwagę przy wystawianiu końcowej oceny. Podczas lektury „Martwego ciała Mavericka” nie odczułem tego, co zwykle towarzyszy mi przy takich publikacjach. Książka jest dobrze napisana, użyty język nie zraził mnie ani razu, a stworzony świat wzbudził podziw. Na prawdę jestem zaskoczony i to pozytywnie!
Co mnie najbardziej urzekło? Wspomniany wcześniej stworzony świat. Autorka posłużyła się niezwykłą wyobraźnią tworząc nazwy miast, ulic, bohaterów czy chociażby bogów. W przypadku miast autorka zmieniała nazwy realnych metropolii, na nieco zabawniejsze wersje (jak chociażby Las Wagas). W przypadku przedstawionych postaci, można było poczuć, że Anna Kapas jest miłośniczką fantasy (o czym świadczyły liczne i dziwnie brzmiące imiona bohaterów czy bogów). Co prawda większość akcji miała miejsce w jednym mieście, to i tak zdołałem poczuć klimat wykreowanego świata mając wrażenie, że jest on olbrzymi.
Niestety mimo ciekawie zobrazowanych miejsc akcji i pojawiających się w nich bohaterów, autorka posługiwała się wieloma wątkami, które często powodowały u mnie poczucie chaosu. Skakanie z jednego miejsca na drugie, niekończenie wątków i rozpoczynanie nowych było miejscami kłopotliwe. Nie mogę mieć jednak zbyt dużo zastrzeżeń, bowiem jako całość książka wypada dobrze, a ja miałem sporo frajdy podczas lektury.
Podsumowując, jeżeli jesteście ciekawi co można stworzyć z wałkowanego w nieskończoność motywu zombie, zdecydowanie polecam z zapoznaniem się z książką. W prawdzie jest kilka potknięć, ale nie na tyle mocnych, by zniszczyć przyjemność czytania.
Moja Ocena: 6/10
Autor: Anna Kapes
Wydawnictwo: Novae Res
Liczba stron: 312
Cena okładkowa: 33 zł
Data wydania: 29 maja 2017
Okładka: miękka