Zdawałoby się, że wampiry to temat już wyeksploatowany w szeroko rozumianej popkulturze. Okazuje się jednak, że krwiopijcy wciąż potrafią pozytywnie zaskoczyć!
Na ten, oraz inne tematy udało mi się porozmawiać z Jarosławem Dobrowolskim, autorem książki Ronin. Efekty naszej rozmowy znajdziecie poniżej.

WYWIAD Z JAROSŁAWEM DOBROWOLSKIM, AUTOREM KSIĄŻKI RONIN.
Łukasz Rzadkowski: Pierwszy tom cyklu Krwiopijca – Delirium, był Twoim debiutem, a teraz ukazał się trzeci tom. Jak wiele zmieniło się w tym czasie w Twoim postrzeganiu literackiego świata?
Jarosław Dobrowolski: Myślę, że wszystko. Kiedy jest się aspirującym autorem, takim który szuka wydawcy, ma się bardzo nierzeczywiste wyobrażenie o tym świecie. Pierwsze doświadczenia z wydawcami (które nie wiążą się z odmową) też specjalnie tego nie zmieniają, być może nawet podsycają, bo przecież tak bardzo pragniemy być wydani. Porównuję to do czarnego pasa w sztukach walki – jest on osiągnięciem, ale tak naprawdę początkiem tej prawdziwej drogi nauki i doskonalenia. Im bardziej się więc zagłębiamy w profesję pisarza, tym bardziej pewne rzeczy są odczarowywane, kiedy inne otwierają przed nami świat pełen fascynujących doświadczeń. Ma on również swoje mroczne zakątki, ale pozytywy mimo wszystko przeważają. Reasumując, inaczej to sobie wyobrażałem, ale moje wyobrażenia były mylne, podczas gdy rzeczywistość nie przestaje serwować mi pozytywnych zaskoczeń.
ŁRz: Nim światło dzienne ujrzał „Ronin”, w Twoim dorobku pisarskim pojawiło się kilka książek niezwiązanych z cyklem Krwiopijca. Czy miałeś jakiś problem z powrotem do własnego wampirycznego uniwersum?
JD: Nie miałem najmniejszego. Co więcej, lubię tam wracać. Mój problem polega na czymś zupełnie innym. Kiedy chwycę na coś zajawkę, potrafię tylko o tym myśleć. Kiedy więc w trakcie pisania Cyjana trafiła mnie nostalgia w kierunku westernu, napisałem Dziwny Zachód. Podobnie było z Mecha Fiction i Samarytaninem. Jednego jestem pewny – nie potrafię sobie przypiąć łatki rzemieślnika, takiego który ma plan i zrealizuje go zgodnie ze sztuką. Bywam chaotyczny, piszę pod wpływem natchnienia, przeprowadzam spontaniczne eksperymenty. To niebezpieczne, ale po przetestowaniu kilku sposobów na pisanie, ten przynosi najciekawsze wyniki, więc tego będę się trzymał.
ŁRz: Jeszcze przed premierą pisałeś na swoich mediach społecznościowych, że Ronin to najdłużej powstająca książka w Twoim dorobku. Co sprawiło, że wymagała od Ciebie tyle czasu?
JD: Oczekiwania. Jak często spotykamy się, by kontynuacja jakiejś franczyzy była nowa, świeża i bardziej satysfakcjonująca niż oryginał? Postawiłem sobie zatem ogromne oczekiwania, co do tej historii, z pewnością większe niż te wyrażane przez moich czytelników. Czytelnicy bywają wyrozumiali, ja taki wobec siebie nie jestem. Co więcej, już pisząc Cyjana postanowiłem, że każde wejście w ten cykl będzie zupełnie innym typem powieści. Delirium wolno się rozkręcało, w dusznej atmosferze mistycyzmu i tajemnicy, kiedy Cyjan był pełen akcji. Ronin zaś miał być powieścią drogi, w której bohater wygrzebuje się z otchłani szaleństwa, w którą dał solidnego nura. Każdy rozdział, akapit, zdanie, nawet słowo – wszystko w tej książce nosi ciężar odpowiedzialności.
Kiedy pisałem Delirium, robiłem to dla siebie, podobnie było z Cyjanem, choć miałem już solidne grono czytelników. Teraz, kiedy mam ich całkiem sporo, okazuje się, że pisząc dla siebie, chcę pisać też dla nich. To miłe, łechce ego, ale jest tym bardziej wymagające.
ŁRz: Gdybyś miał wybrać: pisanie jednotomowej historii / pisanie cyklu, to co byś uznał za większe wyzwanie i dlaczego?
JD: Myślę, że jednotomówki pisze się łatwiej. Kondensujesz wątki do zwartej formy, nie zostawiasz zbyt wielu niedomkniętych furtek. Myśląc o cyklu, powinieneś mieć w głowie jakiś większy schemat, szerzej zakrojony plan. Dla mnie jednotomowe historie wydają się przyjemniejsze, mniej zobowiązujące. W ten sposób pisałem Dziwny Zachód, przynajmniej do czasu, kiedy nie postanowiłem zamknąć go żartem dającym nadzieję na kontynuację. Samarytanin od początku miał być jednotomową historią. Zdradzę, że w oryginale, powieść kończy się zgonem głównego bohatera. Tu jednak weszła Marta Sobiecka, która prowadziła prace redakcyjne, i powiedziała, że absolutnie nie wolno mi tego zrobić, bo to, co stworzyłem jest zbyt dobre i Roman musi wrócić. Może więc jest to jakiś dla mnie sposób? Może powinienem traktować wszystkie powieści jako jednotomówki, a wtedy będzie mi się łatwiej pisało? Kto wie?
ŁRz: W swojej twórczości poruszasz się po wielu gatunkach. Nie straszna Ci fantastyka, kryminał czy science fiction. To Twoja próba znalezienia własnego miejsca w literackim świecie, czy po prostu czujesz potrzebę eksploatowania wielu różnych miejsc, zamiast skupiać się na jednym?
JD: Chaotyczny dobry, tak mniej więcej widzę swój charakter, z naciskiem na chaotyczny. Mam różne zajawki, a co więcej, lubię wyzwania. Jestem jednym z tych ludzi, którzy słysząc, że czegoś się nie da, mówią „potrzymaj mi piwo”. Czasem dostarczam sali powodów do śmiechu, czasem potrafię zaskoczyć. Oczywiście, są pewne granice. Nie sądzę, abym kiedykolwiek napisał romans. Michał Paweł Urbaniak, który prowadził kurs pisarski, w którym uczestniczyłem, powiedział mi kiedyś, że chciałby przeczytać książkę obyczajową w moim wykonaniu, ale nie sądzę, abym był jeszcze na to gotowy. Jeszcze kilka piw
ŁRz: Wielu autorów mówi, że czytanie to klucz do pisania. Po jaki gatunek Ty sięgasz najczęściej jako czytelnik?
JD: Proza w konwencji fantastyki Uściślam, bo może nam się przez przypadek zmaterializować Wojtek Gunia z wielką pałą (napisał kiedyś wywód na temat tego, że potocznie mylimy pojęcia). Nie wybrzydzam w nurtach jakoś specjalnie, poza tym nie jestem wielkim fanem szufladkowania, więc tak, głównie fantastyka. Teraz jednak pochłaniam thriller, szykuję się do lektury westernu, a czasem zdarza mi się przeczytać książkę będącą opracowaniem jakiegoś tematu, który staram się pogłębić. Tu również jestem chaotyczny.
ŁRz: Możesz zdradzić, czego możemy spodziewać się w Twoim wykonaniu w najbliższym czasie?
JD: Przygotowuję zbiór opowiadań do świata Krwiopijcy. Poza tym zacząłem już przymiarki do kontynuacji Mecha Fiction, Dziwnego Zachodu i Samarytanina… mam po jednym rozdziale, ale myślę, że wzywa mnie Warszawa.
ŁRz:Złota zasada pisania Jarosława Dobrowolskiegoto…?
JD: Siadaj i pisz. Tylko tyle.
Książkę możecie kupić TUTAJ
Przeczytaj recenzję książki Ronin!
Przesłuchaj opowiadanie Jarka:
Odwiedź mnie na:
Przeczytaj także:





