7. Nowy Początek

   – Lekarstwo! Szybko!
   Jeden ze strażników zareagował błyskawicznie. Jednym skokiem znalazł się przy szafce i szybko zaczął szukać strzykawki. Przegrzebywał różne rzeczy, ale cały czas bez skutku.
– Nic tutaj nie ma doktorze.
   – Wszystko muszę robić sam! – kulejąc na jedną nogę, podszedł do miejsca, w którym stał strażnik – Odsuń się błaźnie – jednym ruchem ręki przesunął stojącego przed nim mężczyznę – gdzieś to tutaj musi być – w tym momencie mówił bardziej do siebie, niż do nas. Nagle staną jak wmurowany i od razu padł na ziemię.
Ucieszył mnie ten widok, ale nie miałem siły by go w jakikolwiek sposób pokazać. Czułem się tak, jakbym był w innym świecie. W równoległej rzeczywistości, gdzie to tam tak naprawdę zmarła Angie. Zamknąłem oczy wmawiając sobie, że mam rację. Otwierając je, znowu uderzała mnie fala poczucia winy. Leżała teraz tak na ziemi z przestrzeloną głową. Cały czas patrzyła w moim kierunku. Jej wzrok wyrażał więcej, niż wszystko, co do tej pory usłyszałem. Przypominała nieco Sylwie, ale dopiero teraz widzę jak bardzo zawiodłem. Na Sylwie nie miałem wpływu. Na dobrą sprawę, przemieniła się na własne życzenie. Natomiast tutaj miałem coś do powiedzenia, ale mój brak odpowiedzialności zamknął mi usta.
   – Kurwa! Co z nim? Czy on…
   – Stracił przytomność. Nie stój jak ten debil i leć po pomoc.
Obaj strażnicy na widok nogi doktora, trochę zbledli. Najwidoczniej do tej pory nigdy nie opuszczali ścian tego budynku. W ciągu tego dnia widziałem więcej gorszych rzeczy, niż oni przez całe swoje życie.
   Nie zdążyłem zobaczyć, w jakim pośpiechu wybiega strażnik. Jedyne co po nim zostało, to unoszące się echo uderzenia drzwi o ścianę. Chcąc zobaczyć, która godzina, po raz kolejny zwymiotowałem. Infekcja stanowiła już większą część mnie i przemiana była już kwestią minut. Gorączka paliła mnie żywym ogniem. Jedynie co poniektóry dźwięk do mnie trafiał. Wszystko wirowało, a obraz był tak rozmazany, że nie wiedziałem co się wokół mnie dzieje. Upadłem, a wszystko inne zalało się czernią.
   Ból zniknął, a to co było dalej, mogłem nazwać rajem. Wierzyłem, w reinkarnację, więc uznałem, że znajduje się w czymś pokroju poczekalni na następne ciało. Tylko czy kiedy teraz byłem chodzącym trupem, to mogłem kiedykolwiek się go doczekać? I czy jak w końcu ktoś by mi strzeli w głowę, to czy narodzę się w nowym, lepszym świecie? Nie było nikogo, kto mógłby mi na to odpowiedzieć. Tym razem czas nie grał roli. Mogłem czekać w nieskończoność, ważne, że to wszystko co przeszedłem, było już za mną.
   Może teraz w końcu spotkam się z Sylwią. Czekałem na jakiś znak od niej. Miałem chwilę by zastanowić się, co jej powiedzieć o mojej misji. To, że ją zawaliłem było pewne, ale pytanie brzmi, dlaczego? Zanim zdążyłem cokolwiek wymyślić, usłyszałem, jak ktoś woła moje imię. To była ona? Na pewno należał do kobiety, ale nie brzmiał znajomo. Zaraz po tym poczułem, jakby ktoś chwytał mnie za ramię. Odwróciłem się, ale nikogo za mną nie było, wszędzie tylko pustka. Głos nie ustawał a ja… dostrzegłem światło
   – Chyba się budzi – ujrzałem przed sobą twarz, młodej i urodziwej blondynki – Witamy z powrotem – po tych słowach, oddaliła się, a na jej miejsce przyszedł dr. Konrad.
   – Witaj Dawidzie. W końcu udało ci się obudzić.
   Co on tu robił? Też zmarł i wspólnie czekaliśmy na dalszy los po śmierci? Wyglądał realnie a te światło… to była żarówka.
   – Co się… – Usłyszałem swój głos i nagle ból fizyczny powrócił. Czy to oznaczało, że ja jednak żyje?
   – Spokojnie. Oszczędzaj siły. Twój organizm potrzebuje trochę czasu, by pozbyć się do końca całej infekcji.
   – Niema jej? – z trudem wydobyłem z siebie cokolwiek.
   – Dokładnie. Teraz musisz odpoczywać, bo to nie koniec twoich przygód. Wszystkiego dowiesz się jednak z czasem – nie dał mi nawet szansy, na odpowiedź. Po zakończeniu zdania, po prostu odwrócił się i wyszedł.
   W pokoju zostałem sam. Światło cały czas biło mnie swoim blaskiem. Musiałem odwrócić wzrok, by nie oślepnąć. Czułem się, jak bohaterowie Metra 2033, którzy wyszli na zewnątrz w dzień. Bolała mnie każda część ciała, począwszy od mięśni, kończąc na paznokciach. Chyba wolałbym śmierć od tego. Zanim jej jednak doświadczę, najpierw dowiem się, jakie przygody na mnie czekają.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

thadstark