Świat, w którymi istnieją żywe trupy wcale nie oznacza, że staje on skraju zagłady. Tym razem ludzkość ma się dobrze, a zombie wcale nie są bezmózgie i drapieżne. Ich egzystencja nie różni się niczym od ludzkiej, poza faktem, że nie żyją. Ten jeden drobny szczegół spycha cały gatunek nieumarłych na sam koniec struktury społecznej, pozbawiając ich wszelkich praw, godności i możliwości normalnego funkcjonowania wśród żywych. Andy jako jeden z zombie, stara się walczyć o lepszy byt dla siebie oraz swoich braci i sióstr, których poznaje na spotkaniach AN (Anonimowych Nieumarłych). Razem zrobią wszystko, by obecne życie było mniej „martwe”.
Łącząca w sobie cechy wielu gatunków powieść autorstwa S.G. Browne’a, to istna mieszanka, w której każdy czytelnik znajdzie coś dla siebie. Elementy horroru, komedii i romantycznej historii zakochanej w sobie pary zombie to doskonały przykład, że do tematyki żywych trupów można podejść z nieco innej perspektywy. Czy pomimo tak niecodziennego połączenia, książka jest warta uwagi? Zdecydowanie!
Po śmiertelnym wypadku samochodowym, Andy Warner powraca zza grobu, by stać się wyrzutkiem społeczeństwa. Mieszkający w piwnicy w domu swoich rodziców chłopak zapomina czym jest rodzicielska miłość, a wszystko co go wcześniej otaczało, przestaje istnieć. Odnajdując jedyną rozrywkę w spotkaniach AN i uczęszczaniu do swojego psychologa, Andy zaczyna buntować się swojej własnej egzystencji i sposobie, w jaki traktuje go społeczeństwo. Wszystko się jednak szybko zmienia, a los żywych trupów przestaje być tak kłopotliwy.
Sięgając po tytuł, który tak mocno odbiega od stereotypów typowej powieści o zombie, zawsze istnieje pewne ryzyko. Wyjścia są dwa. Albo otrzymam coś, co będzie ciekawe i innowacyjne, ale coś, co w ogóle nie powinno ujrzeć światła dziennego. Na całe szczęście w tym przypadku Browne udowodnił, że ryzyko popłaca, a przedstawiona fabuła jest naprawdę ciekawa i niezwykle wciągająca. Wydawałoby się, że słowa „zombie” oraz „romantyzm” są swoimi przeciwieństwami, ale okazuje się, że tak nie jest (z resztą nie pierwszy raz, jak chociażby w przypadku książki „Płonący Świat”).
Przede wszystkim spodobał mi się pomysł umieszczenia nieagresywnych zombie wśród ludzi. Od razu na myśl przyszedł mi serial „In The Flesh”, w którym postać żywego trupa została potraktowana w bardzo podobny sposób. Kolejna sprawa, to prowadzenie linii fabularnej w taki sposób, że absolutnie nie wiedziałem co będzie na mnie czekać na kolejnej stronie. To właśnie ta innowacja urzekła mnie chyba najbardziej. Dodatkowo ciekawe opisy, świetnie stworzeni bohaterowie i masa śmiesznych i zaskakujących sytuacji doprawiła całość książki, zdecydowanie wyróżniając ją na tle innych.
Nie wiem tak naprawdę do czego mógłbym się przyczepić. Możliwe, że wszelkie atuty, które tutaj przywołałem dla kogoś innego będą czymś negatywnym. Tego nie wiem, bo jak w wielu innych przypadkach, tak i tutaj wszystko sprowadza się do gustu czytelnika. Mnie zdecydowanie książka porwała i pozwoliła poznać zombie z zupełnie nowej strony.
Podsumowując, „Lament Zombie” jest doskonałą odskocznią od wałkowanego w kółko i stereotypowego motywu żywych trupów. Zdecydowanie polecam książkę każdemu czytelnikowi bez wyjątku. Nie ważne, czy miłuje on ten rodzaj postaci czy nie. Sądzę, że powieść powinna pozytywnie zaskoczyć każdego potencjalnego odbiorcę. Jeżeli nie zrobi tego za pomocą świeżego podejścia do zombie, to z pewnością zrobi to ciekawa i trzymająca w napięciu historia!
Moja ocena: 8/10
Autor: S.G. Browne
Wydawnictwo: Amber
Liczba stron: 253
Cena okładkowa: 29.80 zł
Data wydania: 7 września 2010
Okładka: miękka