Aquarium of the Dead (2021)
Pracownicy akwarium Shining Sea natrafiają na problem zdrowotny jednej z ośmiornic. Do reanimacji zostaje użyty tajemniczy lek, który reanimuje morskie stworzenie i przemienia je w żądną ludzkiej śmierci bestię. Po rozprowadzeniu wirusa po całym akwarium wszystkie zwierzęta zostają zainfekowane, a ich głównym celem staje się zabicie zamkniętych w budynku ocalałych pracowników ośrodka, których dodatkowo tego dnia odwiedził senator Bailey Blackburn.
Wykorzystująca niestandardowe pomysły produkcja Aquarium of the Dead, od studia The Asylum, w reżyserii Glenna Millera z roku 2021, to wybuchowa mieszanka, łącząca w sobie czarny humor z irracjonalnym horrorem, co w połączeniu daje całkiem interesujący efekt. Czy tworzenie tego typu filmu było dobrym pomysłem? Chyba tak.
Produkcja Aquarium of the Dead to trzeci film Millera, który opowiada o zzombionych zwierzętach. Poprzednie dwie części: Zoombies (z roku 2016) i Zoombies 2 (z roku 2019), ukazują historię dziejącą się, jak sama nazwa wskazuje, w zoo. Na dobrą sprawę, żadna z produkcji nie jest ze sobą ściśle powiązana, a wiąże je jedynie wirus, który działa na zwierzęta. W Aquarium of the Dead jest nawiązanie do pierwszej części, która działa się w Eden Zoo i to stąd pochodzi strzykawka z użytym w filmie lekiem. Widoczne jest też logo tejże placówki.
Jak przystało na filmy od studia The Asylum, mamy masę irracjonalności, która podana w przeciętnej jakości, gwarantuje prostą i niewymagającą rozrywkę, którą dobrze się ogląda. Wizualnie widzimy wiele paskudztw w postaci kiepskich efektów specjalnych, ukazujących morskie zwierzęta zombie, ale czuć też, że twórcy chcieli to w możliwie jak największym stopniu ukryć przed widzem. Wiele scen ukazuje tylko chwilowe ujęcia owych stworów, które później zastąpione są zbliżeniami na aktorów, lub innych elementów scenografii.
Jeżeli o scenerię chodzi, to akurat pod tym względem produkcji należy się pochwała. Ośrodek, w którym powstał film, oferuje wiele ładnych widoków, kiedy możemy podziwiać najróżniejsze akwaria, w których naprawdę żyją morskie stworzenia. Efekty komputerowe ograniczają się tylko (i aż) do rozlewanej wody z pękniętych zbiorników i zombie zwierząt, co wygląda źle, ale taki urok filmów spod skrzydeł The Asylum.
Sens fabularny jest mało ambitny i ogranicza się wyłącznie do zmagań grupki ocalałych z bandą zombie zwierząt. Nie ma tutaj niczego odkrywczego, poza absurdalnym motywem morskich istot w postaci zombie (takich jak zombie ośmiornica, zombie delfin, zombie mors czy zombie rozgwiazdy). Gra aktorska, podobnie jak efekty, nie jest najwyższych lotów. Jest to nieodłączny element tego typu kina, dlatego nie jest to niczym złym, ani autentycznie drażniącym podczas seansu.
Podsumowując, produkcja Aquarium of the Dead jest tym, co widać na pierwszy rzut oka i tym, co przychodzi jako pierwsze na myśl po przeczytaniu opisu fabuły. Masa abstrakcyjnej wyobraźni twórców zapewnia przyjemny dla miłośników niszowego kina seans, który dobrze obejrzeć w otoczeniu znajomych z zimnym piwkiem w ręku. Miłośnicy ambitnych treści i morałów płynących z fabuły – to nie dla Was!
Moja ocena: 5/10