Egzorcyzm w koreańskim stylu. W Mocy Szatana (2025)

W Korei demony także nie śpią.
W Mocy Szatana (opis): Chłopiec Hee-Joon zostaje opętany przez potężnego demona. Początkowo udaje się ujażmić złą siłę, jednak nie na długo. Siostra Junia podejmuje się zadania wypędzenia demona, lecz droga do realizacji będzie niezwykle trudna. Bez pomocy egzorcysty, ani wsparcia kościoła katolickiego, zakonnica decyduje się na ryzykowne przedwsięwzięcie na własną rękę. Oparcie odnajduje jedynie u zakonnicy Michaeli, co wcale nie zmniejszy niebezpieczeństwa. Z każdą chwilą życie chłopca staje się coraz bardziej zagrożone, dlatego obie kobiety szybko muszą działać.
Nigdy nie ukrywałem, że motywy opętań i egzorcyzmów są dla mnie mało wciągające. Naprawdę rzadko kiedy natykam się na ciekawe rozwiązania lub innowacyjne pomysły. Przeważnie jestem w stanie przewidzieć wszystko niemal na początku filmu, a samo śledzenie fabuły nie uważam za wysoce interesujące. Wyjątkiem może być film Kąpiel Diałba, który faktycznie podszedł do tematu inaczej. Produkcja W Mocy Szatana, w reżyserii Hyeok-jae Kwon, z roku 2025 także nie wymyka się schematom, lecz klimat związany z osadzeniem wszystkiego w Korei Południowej wyróżnia nieco tytuł na tle wielu innych.

Koreański styl w imię Pana Naszego.
Cała historia opiera się głównie na walce z możliwością doprowadzenia do egzorcyzmu, a nie samego aktu wypędzenia demona z ciała dziecka. Przypomina to nieco dramat, w którym główna bohaterka cały czas natyka się na przeszkody w dążeniu do celu, związane z faktem, że jest kobietą. Racjonalne rozumowanie nie zawsze idzie w parze z prawdą, co też stanowi element wielu sporów. Nie ma tu może niczego odkrywczego, ale przyznam, że ta część produkcji wypadła naprawdę dobrze, głównie z uwagi na dobre aktorstwo.
Sam moment bezpośredniej walki z demonem jest już wykreowany tak, jak cała masa innych. Nie ma tu niczego nowego, a także nie towarzyszy temu zaskakujący zwrot akcji, który mógłby wiele uratować. Trzeba jednak przyznać, że pod względem wizualnym wszystko wygląda naprawdę dobrze. Żałuje jedynie, że całość filmu opierała się na schematach typowych dla kina grozy amerykańskiego czy europejskiego, a klimat produkcji azjatyckich był zbyt mało odczuwalny.

Walka ze złem to nie tylko domena mężczyzn.
Nie powiem, że produkcja W Mocy Szatana wypadła źle, lub została słabo zrealizowana. Seans uważam za dobrze spędzony czas, lecz żałuje, że nie dostałem nic ponad to, co widziałem już setki razy. Potencjał był spory. Chyba jeszcze nie zdażył mi się seans podobnego filmu w realiach azjatyckich. Niestety nie wniosło to niczego odświeżającego w często eksploatowane horrory o opętaniach.
Jeżeli ktoś ceni sobie ten klimat i tematykę, to nie powinien czuć się rozczarowany. Jest tu naprawdę wszystko, co dobry film o egzorcyzmach powinien mieć. Niestety poza dobrym wrażeniem, film W Mocy Szatana nie pozostawia po sobie nic spektakularnego. Zwroty akcji czy samo zakończenie nie pozostaną na dłużej w głowie odbiorcy, zwłaszcza, jeżeli to doświadczony miłośników horrorów wszelkiej maści.
Przeczytaj także: