Resident Evil 7
Po zaginięciu żony, Ethan wyrusza do opuszczonej i mrocznej posiadłości położonej na południu Stanów Zjednoczonych, bowiem jest ona ostatnim miejscem, w którym widziano Mię. Dziwna wiadomość od żony obudziła obawy, dlatego kochający mąż postanowił odnaleźć ją osobiście. Po dotarciu na miejsce sprawy zaczynają przybierać coraz gorszy obrót, a tajemnica zamieszkującej posiadłość rodziny Bakerów postawi duży znak zapytania nad życiem mężczyzny. Czas na odwrót już dawno minął, a teraz pozostaje jedynie stawić czoła najgorszym koszmarom, próbując ocalić życie swoje oraz żony.
Kolejna, już siódma odsłona niezwykle popularnej gry „Resident Evil” w wykonaniu firmy Capcom, gatunkowo powraca do korzeni serii. Wcielając się w zwykłego, szarego człowieka o imieniu Ethan, próbujemy stawić czoła rodzinie Bakerów, która odpowiedzialna jest za zaginięcie Mii. Czy stworzenie kolejnej części gry, w której gracz, zamiast akcji, otrzymuje klimat survival horroru, był dobrym pomysłem? Jak najbardziej!
Po odebraniu dziwnej wiadomości od Mii, Ethan postanowił wyruszyć w podróż ku ocaleniu żony. Nie wiedział on jednak, z czym się to będzie wiązać, ani w jak wielkie bagno wdepnie. Przerażająca rodzina Bakereów, z którą szybko się zapoznaje, od razu przywodzi na myśl personifikacje najgorszych koszmarów, jakie może wytworzyć ludzki umysł. Walka o życie swoje i żony właśnie się zaczyna, a z każdym postawionym krokiem staje się ona cięższa.
Nie ukrywam, że niezwykle zaciekawił mnie fakt powrotu pierwotnej konwencji w siódmej odsłonie serii względem gatunku gry. Po raz kolejny miałem okazję poczuć przypływ adrenaliny, tak jak to miało miejsce przy trzeciej części (która była pierwszą ze świata „Resident Evil”, w jaką miałem okazję zagrać). Tak więc moje oczekiwania były dość spore.
Pierwsze minuty rozgrywki wzbudzały we mnie ogromne pokłady niepokoju i wewnętrznego strachu. Z czasem zacząłem przyswajać serwowany przez grę klimat, jednak nie zapewniało to zmniejszenia odczuwania lęku przed dalszymi przygodami naszego bohatera. Zdecydowanie przypadło mi to do gustu, a każdy stworzony przez twórców element był niezwykle dopracowany, zarówno pod względem graficznym, jak i fabularnym. Ponownie poczułem się jak gówniarz, który na PSX dostał grę „Resident Evil 3. Nemesis”, przez którą nie mógł spać w nocy.
I tutaj kończy się najmocniejszy punkt gry, bowiem im dalej w las, tym więcej drzew, a mówiąc „drzew” mam na myśli ulatniający się klimat. Z początku, kierując niemal bezbronnym Ethanem, szanujemy każdy nabój w pistolecie i staramy się, by został on dobrze wykorzystany. Wraz z rozwojem fabuły wrogów przybywa, aż w pewnym momencie gra z survival horroru staje się tytułem akcji niczym „Resident Evil 4”. No może trochę przesadzam, bo aż takiej łupaniny nie ma, ale jednak czuć tę zmianę.
Nie oznacza to, że przyjemność, jaką czerpałem z ryzgrywki, była mniejsza. Po prostu nastawiłem się na coś zupełnie innego, co mocno zostało zaakcentowane na początku gry. Później elementy horroru powracają, jednak w zdecydowanie mniejszym natężeniu, niż bym tego chciał. Na szczęście fabuła została przedstawiona w bardzo ciekawy sposób, choć przyczepić się muszę do końcówki, która jest dość przewidywalna, a samo zakończenie nie jest tak emocjonujące, jak być powinno.
Podsumowując, gra „Resident Evil 7” jest dobrym powrotem do korzeni serii, o czym, mam nadzieję, twórcy nie zapomną przy kolejnej odsłonie. Fani uniwersum RE nie powinni być zawiedzeni, a miłośnicy gier typu survival horror na pewno będą mieli niemało zabawy podczas rozgrywki. Ja osobiście polecam grę każdemu – bez wyjątku!
Moja Ocena: 7/10
Trailer: