Zombie in a Penguin Suit (2011)
W momencie wybuchu apokalipsy zombie, cały istniejący dotąd ład na świecie zostaje przerwany. Pracownik New England Aquarium, tak jak wielu innych, zostaje ofiarą panującej zagłady i zostaje przemieniony w zombie. Zaskoczony w dniu swojej pracy, martwy mężczyzna, w stroju pingwina, przemierza ulice miasta oraz podmiejskie tereny, na własne oczy widząc spustoszenie, jakie wywołało trwające oblężenie żywych trupów.
Krótkometrażowa produkcja Zombie in a Penguin Suit, z roku 2011 w reżyserii Chrisa Russella, to ciekawa wizja zniszczonego świata, widziana oczami jednego z żywych trupów. Lekki humorystyczny akcent stroju pingwina i kontrastujący z nim dramat trwającej epidemii zombie, to naprawdę ciekawe połączenie, które ostatecznie wychodzi naprawdę dobrze. Czy stworzenie tego typu produkcji było dobrym pomysłem? Jak najbardziej!
W filmach krótkometrażowych i to takich, których czas trwania nie przekracza 7 minut, ciężko cokolwiek ocenić. Nie inaczej jest tutaj. Fabuła ogranicza się do podróży zombie w stroju pingwina. Nie ma przytoczonej genezy ani konkretnego zamysłu przedstawionej historii. Główny zzombiony bohater po prostu idzie, a my obserwujemy to, co się dzieje wokół niego.
Wszystko wygląda naprawdę dobrze, zarówno pod względem charakteryzacji (która tylko momentami lekko niedomaga), jak i efektów specjalnych (choć tych nie ma za wiele). Gry aktorskiej nie ma jak ocenić, chociaż Michael Wetherbee (który wcielił się w głównego bohatera) dobrze oddaje ruchy żywego trupa, a także towarzyszącą temu wykrzywioną mimikę twarzy (po której można wnioskować, że stan, w którym obecnie przebywa, nie należy do przyjemnych). Na wielkie uznanie zasługuje także pasująca do klimatu muzyka, która, tak samo, jak akcent pingwiniego stroju, stwarza kontrast pomiędzy chaosem i agresją (wszystko to, co widzimy) a spokojem i wyciszeniem (wszystko to, co słyszymy).
Podsumowując, produkcja Zombie in a Penguin Suit jest udana i zdecydowanie warto poświęcić jej te kilka minut swojego czasu. Wszystko ze sobą po prostu współpracuje, tworząc ciekawe odczucia podczas seansu, jak i po nim.
Moja ocena: 8/10