Dying Light. The Following
Jedno z głównych niebezpieczeństw w Harranie zostało zneutralizowane. Rise nie żyje, jednak wirus nie daje za wygraną, a zapasy antyzyny topnieją. Jedynym ratunkiem jest dostanie się poza mury Harranu i odnalezienie ludzi, którzy według plotek są odporni na wirusa. Po dotarciu na podmiejską wieś okazuje się, że chodzi o tajemniczy kult wyznających Matkę. Choć wieś położona jest daleko od miejskiej zabudowy, wirus jest tu również bardzo odczuwalny. Ponownie wcielając się w Kyla Crane’a spróbujemy ocalić ludzi w Harranie i spróbujemy odnaleźć sposób, który pozwoli raz na zawsze pokonać wirusa. Pytanie tylko, czy to jest możliwe?
„The Following” to olbrzymi dodatek do gry „Dying Light” stworzony przez studio Techland, który oferuje masę nowych lokacji, broni, przeciwników i kolejną dawkę przygód Kyle Crane’a z masą zombie. Wydawać by się mogło, że koniec cierpienia związanego z zarażonymi jest blisko, jednak była to tylko złudna nadzieja. Czy stworzenie dodatku do gry „Dying Light” było dobrym pomysłem? Bez dwóch zdań!
Historia przedstawiona w „The Following” nie ma dokładnego odniesienia chronologicznego względem podstawowej wersji gry. Po prostu w pewnym momencie Kyle Crane zostaje wysłany poza Harran. Samą rozgrywkę rozpoczynamy w kanale prowadzącym poza miasto i po chwili lądujemy na jego obrzeżach. Tereny jakie otaczają miasto są ogromne, dlatego naszym głównym środkiem transportu staje się pojazd typu buggy. Odkrywając tajemnice kultu związanego z odpornością na wirusa, przemierzamy nowe miejsca, oraz będąc wyposażonymi w nowy sprzęt i broń, walczymy z nowymi przeciwnikami.
Uważam, że „Dying Light” jest najlepszą grą, w jaką kiedykolwiek grałem, o czym możecie przekonać się czytając moją recenzje. Poprzeczka jest ustawiona niezwykle wysoko, ale nie wiedzieć czemu byłem bardzo spokojny i nie obawiałem się, że „The Following” może mnie zawieść. Nie zawiódł… no prawie. Jest jedna rzecz, która nie uszła mojej uwadze, ale o niej zaraz. Skupmy się na pozytywach.
Fabuła – nie wiem dlaczego, ale zawsze pociągały mnie wątki religii w świecie pogrążonym apokalipsą zombie. Pomysł z kultem wyznającym Matkę był niezwykle ciekawy i z ogromną przyjemnością śledziłem jego losy. Wyznawcy, tajemniczy sposób na przeciwstawienie się skutkom zarażenia i sama Matka. Twórcy trafili w samą 10, jeżeli chodzi o moje upodobania fabularne. Kolejną ogromną zaletą była niemal zerowa ingerencja w mechanikę gry. Po co modyfikować coś, co jest już doskonałe? Walka z przeciwnikiem jest niezwykle finezyjna, a sposobów na ich zniszczenie naprawdę wiele. Teraz dostaliśmy nowe bronie, możliwości ich modyfikacji oraz nowych wrogów, z którymi możemy walczyć.
Niestety tym razem jest jedna rzecz, która wprawiła mnie w konsternację. Chodzi o wspomnianą wcześniej zmianę poruszania się po mapie. Ogromny teren, duże odległości więc przemierzanie mapy na piechotę byłoby niemiłosiernie uciążliwe. Samochód okazał się ciekawą odmianą, jednak niemal całkowicie wyeliminował parkour, który był kluczowym elementem podstawowej wersji gry. Z jednej strony ubolewam nad tym, że już nie miałem tylu możliwości skakania, wspinania się i wykonywania akrobacji, zaś z drugiej fajnie było rozjeżdżać hordy zombie za pomocą auta.
Podsumowując, „The Following” jako dodatek do gry „Dying Light” okazał się niezwykle dobrym posunięciem, a wprowadzone urozmaicenia ciekawie rozbudowały całą rozgrywkę. Tytuł obowiązkowy dla każdego fana gier o zombie, zwłaszcza tych, którzy mieli okazję pograć w podstawową wersję.
Moja Ocena: 9/10
Trailer: