Wyniki konkursu z niespodzianką!
Zapytałem Was o to, jak chcieliście zginąć z rąk zombie i nie ukrywam, że Wasza wyobraźnia działa niezwykle sprawnie. Każdy komentarz był niezwykłą przygodą dla mnie, jednak zwycięzca może być tylko jeden, a jest nim…
Wojtek K!
“Za moimi plecami oberwany szyld kołysał się smętnie na jednym zawiasie w leniwych podmuchach wiatru. Strzałka z napisem „Centrum handlowe” wskazywała pod skosem dokładnie w miejsce gdzie zaparkowałem swojego jeepa. Patrzyłem przez lornetkę na potężny gmach, starając się ocenić stopień zagrożenia. Po parkingu, zapchanym masą splątanych aut wałęsały się liczne zombie. Budynek skrywał ich na pewno o wiele więcej, ale zapasy, które spodziewałem się tam znaleźć były warte ryzyka. Przede mną stał istny skarbiec, nie tknięty jak dotąd przez innych poszukiwaczy.
Ostatni raz obejrzałem powolutku upatrzoną trasę podejścia. Biegła niemal cały czas po dachach stłoczonych samochodów, z dala od zasięgu łap nieumarłych. Jedynie przed samym wejściem musiałem pokonać około pięćdziesięciu metrów wolnej przestrzeni.
Wysiadłem z auta i sprawdziłem jeszcze raz sprzęt. Plecak. Maczeta. Nóż. Łom. Siekiera. Flary. Pistolet i ostatnie pół magazynka.
To po naboje tu przyszedłem. Przed wybuchem epidemii w tym położonym na uboczu centrum był sklep z bronią.
Dopiąłem ostatnie paski, wyciągnąłem maczetę i ruszyłem przed siebie. Całe szczęście, że przedapokaliptyczna popkultura dokładnie przygotowała mnie na tą ewentualność. Wszystkie seriale i komiksy o zombie okazały się istną encyklopedią survivalu.
Karoserie pojazdów tworzyły nieprzerwany pomost. Dawne alejki parkingowe były teraz zapchane pozderzanymi, splątanymi samochodami, wiele z nich miało pootwierane drzwi. Widocznie podczas wybuchu epidemii ludzie starali się za wszelką cenę wydostać z parkingu. Niektóre z nich łomotały rytmicznie, gdy uwięzione w środku żywe trupy wyczuwały moje przejście. Raz czy drugi musiałem odrąbać wystające zza potłuczonych szyb ręce, a raz odciąć głowę uwięzionemu między dwoma zderzakami korpusowi. Gdy dotarłem do skraju parkingu, odbezpieczyłem flary i rzuciłem je jak najdalej od wejścia, odciągając na chwilę kłębiące się zombie od drzwi. Krótki sprint, pchnięcie przeszklonych drzwi i byłem w środku.
Wiedziałem gdzie iść. Szybkim ciosem zdjąłem zombiakowi w uniformie ochroniarza łeb z ramion i pognałem w kierunku nieczynnych schodów ruchomych. Nieumarli byli tu rozsiani rzadziej niż na parkingu.
Co nie znaczy, że nie było ich w ogóle.
Zdołałem przebyć połowę drogi nim najbliższe stwory zorientowały się kto wpadł do ich królestwa z wizytą. Z pobliskich alejek nadciągały już pokraczne sylwetki. Pchnąłem opuszczony wózek sklepowy w stronę największej grupki, zagradzającej mi drogę, po czym lewą ręką wyciągnąłem pistolet. Tylko sześć kul.
Nie dostaniecie mnie.
Wózek rozepchnął nieumarłych, a tuż za nim wpadłem ja. Ściąłem kobietę po prawej i równocześnie strzeliłem z przyłożenia do grubasa po lewej. Krok w tył poza zasięg łap, kolejny zamaszysty cios, a potem dwa strzały. Druga kula trafiła ostatniego zombiego w żuchwę, więc musiałem jeszcze raz poprawić maczetą, w samą porę by odwrócić się i kolejnym strzałem załatwić trupa chwytającego mój plecak. Kolejne człapały tuż za nim. Chwyciłem wózek i pędem wciągnąłem go za sobą na schody, klinując go w poprzek i tarasując przejście. Pobiegłem w górę. Kolejne dwa trupy już schodziły na moje spotkanie. Wskoczyłem na poręcz schodów i biegnąc po wąskiej krawędzi raz za razem rozłupałem obie czaszki. Kolejny trup, zwabiony hałasem wyjrzał zza krawędzi szczytowej barierki, ale chwyciłem go za fraki i ściągnąłem w dół. Wypadłem na galeryjkę na piętrze. Pobliskie zombie obracały się w moją stronę, ale korytarz w stronę sklepu, oszklony z jednej strony niską barierką, był w miarę czysty.
Jeszcze mnie nie dostaniecie.
Pobiegłem przed siebie. Za sobą słyszałem człapanie i chóralny jęk kilku nieumarłych. Zbyt wielu. Przed sobą widziałem już wejście do sklepu, ale z naprzeciwka nadciągały kolejne dwa zombie, a kilkanaście metrów za nimi stało ich chyba z sześć. Na szczęście te dalsze jeszcze mnie nie zobaczyły.
Wystawiłem maczetę przed siebie i z rozpędu wpadłem na pierwszego zombiaka, przebijając mu głowę.. i pchając go jednocześnie na drugiego. Chciałem przyszpilić obu, ale ciężar nabitego ciała pociągnął ostrze w dół i klinga trafiła drugiego potwora w obojczyk. Szczęki kłapnęły niebezpiecznie blisko mojej ręki. Nie ma wyjścia. Bang! Piąta kula przebudziła z letargu szóstkę stojących dalej zombie, a grupa pościgowa była już o krok. Puściłem rękojeść zaklinowanej maczety i wskoczyłem w zbawcze drzwi sklepu. Z miejsca pozbyłem się ostatniej kuli, kładąc trupem – czy też ostatecznym trupem – nacierającego sprzedawcę, po czym zatrzasnąłem drzwi, podpierając je czym prędzej chwyconym naprędce stołkiem.
Jeszcze mnie nie dostaniecie.
Modląc się w duchu otworzyłem pierwszą szafkę. Alleluja. Choć raz szczęście się do mnie uśmiechnęło.Wybuch targnął drzwiami wejściowymi do centrum, siejąc naokoło odłamkami szkła i metalu. Zombie kręcące się po parkingu odwracały głowy w stronę niezwykłego zjawiska. Z kłębów dymu wynurzyłem się ja ze strzelbą w rękach. Za paskiem miałem cztery pistolety, do plecaka pełnego amunicji przytroczyłem kuszę. Rzuciłem kolejny granat na parking, a potem niespiesznie podążyłem w stronę samochodowego pomostu. Wszedłszy na karoserię, odwróciłem się i trzema strzałami położyłem trzech najbliższych umarlaków, po czym ruszyłem w drogę powrotną. Bez przeszkód dotarłem do auta zaparkowanego pod drogowskazem. Zanim wsiadłem, odwróciłem się i spojrzałem ostatni raz na zombiaki przed centrum.
– Nie dostaniecie mnie! – zawołałem tryumfalnie, robiąc w ich stronę gest Kozakiewicza.
Wiatr dmuchnął nagle ze zdwojoną siłą, a ja usłyszałem trzask. Spojrzałem w górę, by zobaczyć jak oberwany właśnie szyld zmierza prosto w kierunku mojej gło….”
Zwycięzcy gratuluje i proszę by skontaktował się ze mną za pośrednictwem FP w celu wysłania listy książek. Wszystkim innym dziękuje za udział i ciekawe pomysły. Książek mam dużo, więc na pewno pojawi się jeszcze jakiś konkurs – śledźcie mój FP a będziecie na bieżąco 😉
Dziękuję bardzo 🙂