Po strasznym w skutkach ataku Gubernatora na więzienie grupa Ricka rozpadła się. Każdy, kto ocalał z rzezi, uciekł z miejsca zdarzenia, by zachować swoje życie. Rick i Carl mimo wielkiej straty swoich bliskich, próbują przetrwać w samotnej tułaczce po okolicy, próbując dotrzeć na farmę Hershela, na którą przed atakiem udali się Dale, Andrea, Glenn i Maggie. Po drodze Rick zmaga się z własnymi demonami, a po dotarciu na miejsce okazuje się, że czeka ich niemałe zaskoczenie ze strony nowo przybyłych ocalałych wykonujących niezwykle ważną dla świata misję.
Dziewiąty tom komiksowej serii stworzonej przez Roberta Kirkmana „Żywe Trupy” ukazuje próbę pozbierania się po, jak do tej pory, najdotkliwszej porażce. Z jednej strony dręczące poczucie winy i smutek spowodowany stratą, z drugiej potrzeba przetrwania, które wciąż wiąże się z walką i zdobyciem pożywienia czy wody. Czy tworzenie kolejnego tomu przygód bohaterów apokalipsy zombie był dobrym pomysłem? Jak najbardziej!
Wszelka wojna nigdy nie przynosi korzyści, a jedynie straty. Jednak w obliczu nieugiętego w swoich czynach Gubernatora, tak to właśnie musiało się skończyć. Utraciwszy bezpieczny azyl, przyszła pora na kolejną wędrówkę w nieznane. Tym razem celem jest ponowne zjednoczenie z tymi, którym udało się przetrwać. Przyjdzie pora też na zupełnie nowe przygody i kolejne decyzje do podjęcia.
Emocje związane z akcją tomu ósmego wciąż wiszą w powietrzu. Bohaterowie są rozdarci pomiędzy tym, co było, a tym, co ma być. Pomimo już tak wielu przygód w serii „Żywe Trupy”, ukazana w komiksach akcja wciąż wywołuje niemałe uczucia dotyczące dziejących się bohaterom sytuacji. Pomimo zwolnienia tempa i skupieniu się przede wszystkim na drodze i pogodzeniu się z tym, co było, Kirkman dalej serwuje najwyższą jakość opowiedzianej historii i nakręca czytelnika na to, co dopiero ma się stać.
Tom dziewiąty to taki przerywnik pomiędzy akcją, która była, a akcją, która będzie. Takie wytchnienie dla czytelnika, bowiem nie może być tak, by to właśnie akcja wypełniała całość historii. Tak samo jak bohaterowie komiksu, tak i osoba czytająca potrzebuje wytchnienia, zwłaszcza że wiele się już wydarzyło i trzeba pewne rzeczy przeboleć. Tutaj doskonale ukazana jest ta forma dalszych losów, które, jak w przypadku każdego wcześniejszego tomu, śledzi się z wielką przyjemnością.
Absolutnie do tej pory nie było momentu zwątpienia w przygodę Ricka oraz reszty przyjaciół i tak samo jest teraz. Historia jest wciągająca, ilustracje doskonale odzwierciedlają wszystko, a zaostrzenie apetytu na dalszy ciąg ukazano po mistrzowsku. To właśnie ta mieszanka uczuć, wywołana śledzeniem dalszych losów bohaterów, jest chyba najmocniejszą stroną całości. Z drugiej jednak strony, jak do tej pory, nie ma żadnej słabej strony „Żywych Trupów”.
Podsumowując, tom dziewiąty, jak każdy poprzedni, to kolejna dawka wciągającej historii i tylko bardziej umacniającej więzi czytelnika z bohaterami. Nie muszę nikogo przekonywać po sięgnięcie po ten tom, bowiem na pewno sam to zrobi po przeczytaniu wcześniejszych ośmiu.
Moja ocena: 8/10