Maggie (2015)
Wade, chcąc za wszelką cenę pomóc swojej córce nie zważa na niebezpieczeństwo związane z rozprzestrzeniającą się w jej ciele infekcją powoli przemieniającą ją w zombie. Świadomy tego, że proces jest nieodwracalny a Maggie niebawem przemieni się w żywego trupa i tak nie traci nadziei. Czy ojcowska miłość uratuje Wade’a przed konsekwencjami przetrzymywania zarażonego członka rodziny?
Pozbawiony niemal całkowicie akcji i brutalności film „Maggie” z 2015 roku w reżyserii Henry’ego Hobsona to dramat, w którym ukazana jest bezgraniczna miłość ojca do swojej córki. Ukazanie problemów związanych z wybuchem epidemii zombie został ograniczony do historii jednej rodziny, w której infekcja jej członka została potraktowana w bardzo emocjonalny sposób. Czy taki obraz żywych trupów jest wart uwagi? Bez dwóch zdań!
Odnajdując córkę na oddziale dla zainfekowanych Wade postanawia zabrać ją do domu. Mieszkanie pod jednym dachem z osobą, która niczym tykająca bomba, może wybuchnąć w każdej chwili jest ryzykowne nie tylko dla niego, ale również dla innych domowników. Przez tę sytuację coraz bardziej odwraca się od niego nowa partnerka i jej dzieci. W końcu, w obawie przed niecodziennym lokatorem przenoszą się do mieszkania swojej cioci. Nic jednak nie jest silniejsze od miłości i nadziei, dla których warto podejmować nawet najbardziej ryzykowne decyzje.
Filmy o zombie potrafią zaskoczyć. Doskonałym tego przykładem jest „Maggie”. Nie ma w tej produkcji niczego, co choćby w najmniejszym stopniu czerpie z oklepanych schematów kina zombie. Dużo emocji związanych z sytuacją bohaterów a także doskonała gra aktorska współgrają ze sobą gwarantując niesamowite przeżycia.
Wydawałoby się dziwnym, że aktor pokroju Arniego wystąpi w tak zrównoważonym pod względem wszelkich batalii filmie. Jak się okazuje Schwarzenegger nie tylko świetnie wypadł w „Maggie”, ale także stworzył doskonałą więź pomiędzy wcielającą się w tę postać Abigail Breslin (znanej z występu w filmie „Zombieland”). Ów ekranowy duet pozwolił odczuć mi każdą, nawet najdrobniejszą emocję związaną z tragedią, jaka spotkała ich bohaterów.
Akcja filmu niemal całkowicie pozbawiona jest walki z zombie. W całej produkcji tylko dwa razy możemy ujrzeć żywe trupy, które pojawiły się dosłownie na chwilę. Ciężko ocenić ich charakteryzację ponieważ ich wkład w wizualny aspekt filmu jest niewielki. Wystarczy jednak spojrzeć na postać Meggie, która w późniejszym stadium swojej infekcji wygląda niesamowicie przekonująco. Pokazuje to, że także ten element filmu został niesamowicie dopracowany.
Jako że produkcja mało uwagi przykłada do akcji, wielu osobom chcącym poczuć adrenalinę najpewniej nie przypadnie do gustu. Dużo jest scen „przegadanych” a także ukazania więzi pomiędzy ojcem i córką, co jak dla mnie jest najmocniejszym walorem filmu. Prawdopodobnie fani Arnolda Schwarzeneggera, których aktor przyzwyczaił do zupełnie innych produkcji, również będą zaskoczeni (niekoniecznie niemiło).
Podsumowując, film „Maggie” jest doskonałym przykładem na to, że zombie to nie tylko latające wszędzie wnętrzności, pozbawiona sensu fabuła i wszechobecna kiczowatość. Nadają się one także do dramatów i ukazania czegoś bardziej ambitnego, niż bezmyślna rzeźnia.
Moja ocena: 8/10
Trailer: