Dom Śmierci (2003)

Na prawie niezamieszkanej owianej legendami wyspie odbywa się impreza, na której pełno jest młodych ludzi, alkoholu i głośnej muzyki. To właśnie tam chce dostać się piątka nastolatków, jednak umówiona łódź nie pojawia się o wyznaczonej godzinie. Na szczęście dla imprezowiczów są osoby takie jak kapitan Kirk, które za odpowiednio wysoką kwotę dowiozą ich nawet w tak niebezpieczne miejsce, o którym krąży wiele mało przyjemnych legend. Po dotarciu na wyspę okazuje się, że wszyscy imprezowicze zniknęli. Teraz grupka znajomych musi odnaleźć zaginionych uczestników zabawy i uważać przy tym na czyhające na wyspie krwiożercze zombie.

„Dom śmierci” to ekranizacja  gry, o tym samym tytule, w wykonaniu Uwe Bolla z 2003 roku. Film to prawdziwa mieszanka horroru i znanej z gry akcji. Fabułą jest tajemnica dotycząca dziwnych zdarzeń na wyspie, która łączy się z dawną historią hiszpańskiego więźnia, który za wszelką cenę pragnie żyć wiecznie. Wykonywane przez niego eksperymenty doprowadziły do ożywienia martwych, a jego zamieniły w monstrum. Czy stworzenie filmowej wersji znanej gry było dobrym pomysłem? Zdecydowanie nie.

Dom.Śmierci.3

Fabuła filmu skupia się wokół grupy osób, które za wszelką cenę pragną dostać się na imprezę, gdzie zamierzają bawić się na całego. Na wyspie ma czekać na nich ich znajomy – Rudy, który rozpoczął zabawę nieco wcześniej, jednak po dotarciu na miejsce okazuje się, że nie ma żywej duszy. Wszystko staje się jasne w momencie spotkania zombie, które jedyne czego pragną, to śmierci bohaterów. Tutaj zaczyna się walka o własne życie.

Choć sam pomysł wydaje się całkiem dobry, wykonanie jest dalekie od takiego stwierdzenia. Film kuleje niemal na każdej płaszczyźnie do tego stopnia, że sam zmagałem się z samym sobą by wytrwać do końca. Potworne dziury w logice i fabule, gra aktorska przypominająca drzewa w lesie oraz zachowanie bohaterów dalekie od typowego dla rozumnego człowieka. Po prostu skaza na skazie, która w każdej kolejnej minucie coraz bardziej zniechęcała mnie do oglądania.

Dom.Śmierci.2

Nie wiem jednak czego mogłem się spodziewać widząc nazwisko reżysera – Uwe Boll. Odpowiada on za szereg koszmarnych filmów i to nie tych z rodzaju „tak złe, że aż dobre”. To po prostu kiepskie produkcje, które ogląda się z dość małą przyjemnością. W „Domie śmierci” potknięcia widać niemal od początku. Przede wszystkim, kto normalny chce wydać tak ogromną ilość kasy na przedostanie się jachtem na miejsce imprezy? Za taką cenę (1000$) można samemu zorganizować coś fajnego bez konieczność oddalania się taki kawał drogi od domu i zaproszenie dużej ilości znajomych.

Kolejna kwestia to zombie, które po pierwsze były słabo ucharakteryzowane, a po drugie kiepsko odegrane. Widać, że nie było na nie zbyt dużego pomysłu. Najbardziej tandetne były jednak wielokrotnie użyte urywki z gry, które były tak samo bezsensowne, jak cały film. Wszystko do siebie nie pasowało – kiepski montaż z przejściami rodem z programu Windows Movie Maker, do niczego nie pasująca muzyka i ujęcia na siłę kojarzące film z grą, gdzie podobieństwo było niemal zerowe. Chyba jedynym ciekawym nawiązaniem do gry było ujawnienie nazwiska jednego z bohaterów, a brzmiało ono (UWAGA SPOILER) Curien.

Dom.Śmierci.1

Jedynym pozytywnym aspektem filmu były sceny, w których miałem okazję dostrzec kilka kobiecych wdzięków. No i chyba to by było na tyle. No może jeszcze sceneria zasługuje na plus, bowiem była dobrze dopracowana. Przede wszystkim można ją docenić podczas głównej walki na cmentarzu – ale podkreślam – tylko scenerię, bo sam przebieg starcia był dość słabo pokazany.

Podsumowując, film jest kiepski i nie ogląda się tego dobrze. Choć nie jest to najgorszy film o zombie jaki widziałem, to i tak raczej odradzam oglądania, zwłaszcza przez fanów gry. Niemal wszystko leży i kwiczy a szkoda, ponieważ był i potencjał i pomysł.

Moja Ocena: 3/10

Trailer:

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

thadstark