Wielu z nas narzeka kiedy temperatura spadnie poniżej zera. A teraz wyobraźcie sobie świat, który nie zna innego pojęcia niż zima.
By móc przybliżyć sobie taki świat postanowiłem porozmawiać z Piotrem Patykiewiczem i jego książce “Dopóki Nie Zgasną Gwiazdy“.
Ł: Witaj Piotrze. Do księgarni trafiła właśnie Twoja najnowsza książka “Dopóki Nie Zgasną Gwiazdy”. Mógłbyś na początek powiedzieć o niej coś więcej?
P: To historia walki o przetrwanie, odizolowanej społeczności w skrajnie niesprzyjających warunkach, w trzysta lat po katastrofie, która odmieniła świat, jaki znamy. Czyli postapokalipsa, ale raczej nietypowa – tłem nie są postindustrialne zgliszcza, ale surowa górska przyroda. Zamiast pościgów tuningowanymi brykami są psie zaprzęgi. No i nikt nie nosi maski gazowej, a gogle występują tylko na okładce (świetnej zresztą).
Ł: Każda osoba, wyobrażając sobie post-apokalipsę, widzi pustynię, rodem z Mad Maxa. Ty postanowiłeś przenieść scenerię na zupełnie odmienny teren. Dlaczego wybrałeś właśnie śnieg i góry?
P: Pewnie dlatego, że nie miałem pojęcia, jak powinno wyglądać porządne postapo 🙂 Jestem pozagatunkowym intruzem, bardzo słabo znałem konwencję. Miałem przebłyski z pierwszego Mad Maxa, którego oglądałem w latach 80-tych na video, w jakimś dyskusyjnym klubie filmowym, ale słabo to pamiętam, bo taśma była bardzo zdarta, a lektor jak z podłego pornosa. Ta moja ignorancja z jednej strony zadziałała chyba na korzyść, bo pierwsi czytelnicy powieści wspominają o “powiewie świeżości”, ale z drugiej, co trudno ukrywać, starzy postapokaliptyczni wyjadacze mogą się poczuć w tej prozie nie całkiem u siebie. Cóż, przekonamy się, jak to będzie. A góry? Mam je na co dzień za oknem, więc może po prostu zapatrzyłem się, dumając nad pustą kartką.
Ł: Przeczytałem już wiele książek w tematyce post-apo i Twoja wyróżnia się na tle innych, właśnie klimatem. Poza samym post-apo, w Twojej książce można doszukać się również sporej ilości fantastyki. Czy nie bałeś się połączyć tych dwóch motywów?
P: Nie, ponieważ ja naprawdę nie zastanawiałem się, co z czym łączę i w jakich proporcjach. Chciałem, żeby było ciekawie, zaskakująco, ale i wiarygodnie. Czytelnicy osądzą, na ile to się udało. Pierwszy odzew jest krzepiący.
Ł: Wiadomo, że podczas totalnego kataklizmu, natura ludzka ulega zmianie. W swojej książce, dość mocno zaakcentowałeś motyw wiary. Skąd pomysł akurat na taki kierunek?
P: Wydaje mi się, że w czasach ostatecznych, kiedy nie ma nic pewnego, a nieustanne zagrożenie czai się tuż za progiem chaty, wiara musi być czymś bardzo ważnym. Bez niej po prostu nie udałoby się przeżyć. Nie byłoby po co. Ale też wiara staje się czymś więcej, niż sprawą indywidualnego sumienia. Ludzie stają wobec niezrozumiałych potęg, które trzeba jakoś “oswoić”, nazwać, więc wplatają te wszystkie groźne zjawiska w nadprzyrodzony porządek wiary. Obok oficjalnej doktryny kościelnej (z grubsza tej samej, jaką znamy dzisiaj), krzewią się bujnie różne ludowe przesądy, nieformalne rytuały, nowe obyczaje. Jednak Kościół trwa, pozostaje jedynym skutecznym zwornikiem rozproszonych mikro-społeczności, dba o to, aby nie zaginęła pamięć o przeszłości – trochę podobnie jak w “ciemnych wiekach” po upadku Imperium Romanum. Co nie zmienia faktu, że i w nim samym kształtują się różne postawy wobec Katastrofy, czasem zupełnie sprzeczne.
Ł: Na dzień dzisiejszy, mamy sporo różnych wizji przedstawienia końca świata. Mamy świat Metra 2033, mamy świat Fallouta, czy też świat Stalkera. Czy za parę lat widzisz świat “Gasnących Gwiazd”?
P: Rozumiem, że to pytanie o to, czy planuję dręczyć Czytelników cyklem? Nie planuję. Nie podołałbym, muszę wymyślać nowe rzeczy, inaczej pisane byłoby nudną mordęgą. Powstanie natomiast druga część tej opowieści (a właściwie już powstaje), w której pewne otwarte dotąd wątki zostaną rozwiązane, wyjaśni się kilka tajemnic. Pierwotnie nie miałem takiego zamiaru, ale Wydawcy tekst się na tyle spodobał, że w krótkich żołnierskich słowach zmotywował mnie do dalszej pracy. Zdaję sobie oczywiście sprawę z faktu, że często takie kontynuacje są o wiele słabsze od punktu wyjścia, dlatego przede mną duże wyzwanie, aby nie pokpić sprawy. Zobaczymy, czy dam radę.
Ł: Kreując świat, czy tworząc postacie, inspirowałeś się rzeczywistymi miejscami, czy osobami z własnego życia, wśród znajomych/rodziny?
P: Pewnie pojawiały się gdzieś w wyobraźni jakieś znajome krajobrazy górskie, ale to nie znaczy, że opisy w książce są wiernym obrazem rzeczywistości. Podobnie z postaciami – jakieś cechy charakteru czy szczegóły wyglądu mniej czy bardziej znajomych osób gdzieś tam zapewne przemyciłem, ale nie wzorowałem żadnego z bohaterów na nikim konkretnym. No, może z wyjątkiem psa z początku książki; miałem kiedyś takiego postrzeleńca 🙂
Ł: Na koniec chciałbym Ci podziękować za poświęcony czas i życzę, aby w kolejnej książce było równie zimno!
Chcesz być na bieżąco z książką?
Kupuj: http://www.wsqn.pl/ksiazki/dopoki-nie-zgasna-gwiazdy/