Ostatni Samotnik (Amadeusz Kocan)

Do Zony trafia nieznający tego terenu ani panujących w nim zasad Michał Szewczenko, który poszukuje brata. Jak wiadomo (choć Michał ma się dopiero o tym dowiedzieć) Zona to bestialska kochanka, która nie ma litości dla nikogo. Przypadkowo poznani stalkerzy przygarniają młodziaka pod swoje skrzydła i wspólnie przemierzają tereny strefy zamkniętej, pokonując nie tylko trudności zgotowane przez samą Zonę, ale także przez wszystko, co ją zamieszkuje (w tym innych ludzi).

Niezależny film „Ostatni Samotnik” to polska produkcja postapokaliptyczna, reżyserii której podjął się Amadeusz Kocan, tworząc tym samym swój reżyserski debiut. Ukochany przez wielu fanów gier z serii „Stalker” świat w końcu, poza książkowym uniwersum, doczekał się filmowego dzieła. Czy obraz okazał się wart uwagi? Myślę, że tak.

Nim opiszę i ocenię elementy filmu, warto wspomnieć o procesie jego powstawania, a ten jest dość interesujący. Przede wszystkim sam pomysł narodził się w roku 2015, kiedy na platformę PolakPotrafi.pl trafił projekt wsparcia krótkometrażowej produkcji o tym tytule. Akcja okazała się sukcesem i zebrała znacznie większą kwotę niż zakładała. Poza chwilą ekscytacji i licznymi informacjami od twórców o ruszeniu „z kopyta” projekt umarł… aż do teraz. „Ostatni Samotnik” zyskał zupełnie nową jakość za sprawą potraktowania go znacznie poważniej przez twórców niż miało to być na początku. Nie dość, że produkcja stała się dziełem pełnometrażowym, to jeszcze jego jakość wcale nie jest tak zła, jak wielu zakładało. Teraz przejdźmy do rzeczy.

Największym plusem filmu jest jego aspekt wizualny. Wszystko, na co patrzymy podczas jego trwania, naprawdę robi wrażenie. Efekty działania anomalii, wybuchy, strzelanie i sama sceneria to dopracowane do granic możliwości (z założeniem niewielkiego budżetu) elementy. Co więcej, zawsze polskie filmy kojarzyły mi się z koszmarnym udźwiękowieniem, przez co nie byłem w stanie zrozumieć tego, co mówią aktorzy. Tutaj ta kwestia prezentuje się znacznie inaczej – lepiej i zrozumiale dla widza.

Stalkerski klimat nie jest mi obcy, jednak w filmie trochę on jest, a trochę go nie ma. Niby występują anomalie, pojawiają się mutanty i są walki z innymi stalkerami, ale… no właśnie – ale. Zona zawsze kojarzyła mi się z czymś mrocznym, cichym i zabójczo groźnym. W filmie Zona to po prostu opuszczony teren z nielicznymi niebezpiecznymi miejscami, po którym bohaterowie poruszają się, jakby byli na zwykłym spacerze. Czegoś po prostu mi tu zabrakło.

Niestety elementy fabularne oraz gra aktorska przedstawiają się nieco gorzej. Wiele wątków nie zostało w pełni domkniętych, co pozostawia pewien niesmak. Ponadto niezwykle zawiodłem się na głównym bohaterze odgrywanym przez Damiana Ziembińskiego, który był bardzo nijaki. Aktor nie nadał swojej postaci żadnego wyrazu, przez co jego historia traci nieco na wartości. Inaczej sprawa się ma z postacią Gariego, odgrywanego przez Karola Kopca. Na tle reszty wypadł on najbardziej naturalnie, choć i w jego przypadku można zarzucić kilka rzeczy.

Jako polscy widzowie nie przywykliśmy do rodzimych produkcji, które odbiegają od schematu kolejnej komedii romantycznej. Darzę olbrzymim szacunkiem całą ekipę twórców i obsady aktorskiej za to, że podjęli się tematu i dopięli go do końca. Można powiedzieć wiele złego o tym filmie, jednak na pewno nie to, że ekipa nie włożyła w ten projekt serca.

Podsumowując, „Ostatni Samotnik” to nie jest film najwyżej jakości, który z biegiem lat stanie się klasykiem wśród klasyków. Produkcja pokazuje, że „chcieć znaczy móc”. Twórcy postarali się o zagwarantowanie najwyższej jakości, pomimo wielu przeciwności losu i wywiązali się z tego. Polecam każdemu fanowi uniwersum Stalkera oraz niedowiarkom, którzy nie wierzę w to, że jednak polak naprawdę potrafi 😉

Moja ocena: 6/10

Trailer:

Sprawdź także:

„Zona to mój dom.”. Wywiad z Michałem Gołkowskim

Powrót (Michał Gołkowski)

Ziemia Złych Uroków (Jacek Kloss)

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

thadstark