W grupie Ricka dochodzi do straszliwych rzeczy, związanych z ciągłą, otaczającą wszystkich śmiercią i bólem. Kolejne trudne decyzje wywołują spór wśród ocalałych, co utrudnia odnalezienie bezpiecznego schronienia. Na drodze jednak pojawia się tajemniczy ksiądz Gabriel, który otacza się aurą dobra i życzliwości i proponuje pomoc. Skrywa on mroczny sekret, który ciąży na nim od pierwszych dni rozpoczęcia apokalipsy. Co więcej, grupę zaczynają śledzić i obserwować inni ocalali o mało przyjaznych zamiarach.
Jedenasty tom komiksowej serii, stworzonej przez Roberta Kirkmana „Żywe Trupy”, to sposób przedstawienia tego, czym my, ludzie, potrafimy stać się podczas ekstremalnych warunków i do czego jesteśmy zdolni, by przetrwać. Ogrom bólu, który wciąż tkwi w sercach tych, którym udało się przeżyć, nie mija, a kolejne sytuacje tylko otwierają coraz to nowsze rany. Czy kolejny tom związany z przygodami bohaterów komiksu okazał się dobrym pomysłem? Jak najbardziej!
Choć cała historia ocalałych, w świecie apokalipsy zombie, skupia się głównie na poszukiwaniu schronienia i potrzebnych surowców, to nie jest to rzecz pierwszoplanowa. Najważniejszy i najmocniej podkreślony aspekt w tym tomie, ale też wielu poprzednich, to relacja między bohaterami. To właśnie ona napędza całą serię i pozwala czytelnikowi zajrzeć nie tylko w głąb bohaterów, ale także w głąb samego siebie. Prawda o człowieku staje się bolesna, ale rzeczywista.
Do bohaterów dołącza nowa postać, którą jest ojciec Gabriel i muszę przyznać, że jest to naprawdę interesująca osoba. Wątek religii w dziełach, ukazujących koniec świata, zawsze wzbudzał moje zainteresowanie i tak też jest w tym wypadku. Prawy i porządny człowiek, na którego sam się kreuje Gabriel, w rzeczywistości jest zupełnie inny. Realia panujące w nowym świecie odbiły swoje piętno także na duchownym, którego celem zawsze było szerzenie miłości Boga, który w zaistniałej sytuacji, znacznie stracił w oczach innych.
Dodatkowo w tym tomie mogliśmy zobaczyć kolejne zagrożenie, w postaci innej grupy ocalałych. Osobiście uważam ten wątek za zdecydowanie zbyt krótki, lecz bardzo intensywny. Ujrzenie skutków oddziaływania obecnych czasów, na grupie próbujących przetrwać ludzi, to coś, co Kirkman naprawdę potrafi przedstawić w perfekcyjny sposób i tak było też teraz. Jedenasty tom dostarcza nam wielu wrażeń i adrenaliny, dając odpocząć wyłącznie na krótkie momenty.
Podsumowując, po nieco spokojniejszym tomie dziesiątym, nastał czas zwiększenia tempa. Lękaj się łowców to tom, który zapewnia odpowiednią dawkę wszystkiego, co oferuje dobrze konstruowana i zilustrowana historia – smutek, radość, strach i szok. Wiele się tutaj dzieje, a każdy, kto dotrwał do tego momentu w komiksowych przygodach Ricka i reszty, na pewno nie będzie zawiedziony.
Moja ocena: 8/10
Scenariusz: Robert Kirkman
Rysunki: Charlie Adlard
Tom: 11
Seria: Żywe Trupy
Liczba stron: 132
Wydawnictwo: Taurus Media
Data wydania: 2010 (pl. 2010)
Okładka: miękka
Sprawdź także: