Wirus zamieniający ludzi w zombie zaatakował. Niemal wszyscy na Ziemi stracili życie i błąkają się ulicami miast w oczekiwaniu na kolejną ofiarę. Jedyną odporną na działanie wirusa grupą okazali się nastolatkowie. W celu uratowania pogrążonego w chaosie świata paczka młodzieńców musi odnaleźć pierwszego przemienionego – Alfę. Zdobycie fragmentu jego ciała stanowi jedyną szansę na stworzenie lekarstwa.
Kooperacyjna gra planszowa stworzona przez Guillaume Lemery’ego i Nicolasa Schlewitza to niezwykłe emocjonująca i pełna napięcia przygoda, w której największym wrogiem nie będą zombie, lecz upływający czas. Każda minuta i sekunda są na wagę złota, a nadciągający zewsząd wróg nie pozwoli na odrobinę wytchnienia. Czy wprowadzenie kluczowego dla gry planszowej elementu, jakim jest czas był dobrym pomysłem? Jak najbardziej!
Bazując na wielu znanych już rozwiązaniach dotyczących przebiegu rozgrywki (jak np. w „Zombicide. Czarna Plaga”) gra „Zombie 15” mogłaby wydawać się kolejnymi niewnoszącym nic nowego tytułem w świecie planszówek. Wystarczy jednak zapoznać się z pierwszym scenariuszem, by momentalnie pokochać pomysł jaki twórcy zastosowali w przypadku swojej gry.
Nie bez powodu w tytule znajduję się cyfra 15. Na każdy rozgrywany scenariusz mamy dokładnie tyle czasu. Czas odmierza nagranie, ale o nim za chwilkę. W liczącej od dwóch do czterech graczy drużynie realizujemy następujące po sobie misje, których jest łącznie 15 (tutaj również mamy lekkie nawiązanie do tytułowej cyfry). Sam przebieg rozgrywek silnie inspiruje się kampanią znaną głównie z gier video, ponieważ każdy scenariusz łączy się ze sobą a to co zrobimy w jednym, ma wpływ na kolejny.
Naszym głównym wrogiem są zombie oraz wspomniany wcześniej czas. W przypadku żywych trupów występują jedynie klasyczne zombiaki bez szczególnych właściwości (poza Alfą). Nie potrafią chodzić, ani używać specjalnych zdolności. Po prostu są a ich główną siłą jest liczebność. Pojawić się mogą w dwóch wariantach: podczas przeszukiwania pomieszczeń oraz po usłyszeniu ryku w nagraniu, który to odmierza nam 15 min. W zależności od scenariusza, rodzajów ścieżek dźwiękowych jest 3. W jednym nie doświadczymy ani jednego ryku, w drugim pojawi się on co 60 sek a w ostatnim co 40. Jak nie trudno się domyślić, ten ostatni jest rozwiązaniem najtrudniejszym.
Rozwiązanie ze słuchaniem klimatycznych dźwięków z nagrania, które dodatkowo ma ogromny wpływ na rozgrywkę, uważam za fenomenalny. Jeszcze nie spotkałem się z czymś takim w żadnym innym tytule, a tych ograłem już pokaźną sumę. Podoba mi się także nieskomplikowana mechanika, którą bez problemu można opanować podczas dwóch pierwszym scenariuszy (które oznaczone są jako prolog). Wydaje mi się, że nawet niedoświadczony gracz nie będzie miał z nimi problemu a to za sprawą dobrze stworzonej instrukcji z licznymi przykładami i przepięknymi grafikami.
Elementy gry wyglądają dobrze i solidnie, a stworzone do nich obrazki prezentują się znakomicie. Dużo kolorów i nieco młodzieżowy design idealnie oddaje klimat. Niestety dość dużym minusem są figurki. Użyty słabej jakości plastik szybko daje o sobie znać i nawet przy niewielkim użytkowaniu gry wiele z nich przekrzywia się i nie pozwala na stabilne utrzymanie pionu. Z łatwością można taki element uszkodzić nie używając przy tym zbyt dużej siły. Kolejna sprawa to czas przygotowania gry. Z racji konieczności układania każdej planszy z poszczególnych kafelków i dodawania do nich figurek zombie, elementów misji itd. moment, w którym zaczniemy grać się przeciąga. Następnie rozgrywamy scenariusz w maksymalnie 15 min (nie licząc porażek i powtarzania misji) i układamy kolejną planszę z innych elementów.
Podsumowując, gra „Zombie 15” jest niezwykle emocjonująca i co ciekawe rozbudowana fabularnie. Choć w grze może brać udział już dwóch graczy, zdecydowanie polecam rozgrywanie jej w nieco większym gronie (ułatwi to cały proces rozgrywki, w której liczy się każda sekunda).
Moja ocena: 8/10